
Z Szymonem Hołownią założycielem Ruchu Polska 2050 rozmawia Łukasz Perzyna.
- Jakie wnioski wyciągnąć trzeba ze sprawy Daniela Obajtka? Nie chodzi mi o szczegółowe rozwiązania ustawowe, tylko co zrobić by największe koncerny nie stawały się czebolami jak w Korei ani odpowiednikami Gazpromu w Rosji, by działając na styku prywatnego i publicznego nie łączyły najgorszych cech jednego i drugiego? Teraz udziałowcy, nawet mając większość w spółce, nie mogą Obajtka odwołać, bo państwo ma akcje uprzywilejowane, a z drugiej strony dane i oświadczenia majątkowe są tajne, niejawne bądż poufne, bo to przecież firma prywatna?
- W sprawie Daniela Obajtka trwa gonitwa za sensacją, liczenie, ile ma pałaców, domów czy ziemianek zapisanych na siebie i na rodzinę. To taki Carrington na miarę naszych możliwości. Uwłaszczył się najlepiej jak potrafił. W tym sensie Obajtek pozostaje typowym produktem systemu tolerowania od lat takich nagannych praktyk, który za PiS działa jakby ze sterydami, ze zdwojoną energią, ale to przecież nie partia teraz rządząca go wymyśliła. Warto się więc skupić na tym, żeby historia Obajtka się nie powtórzyła.
- Jak to zrobić?
- Poprzez stworzenie klucza czy sita kompetencyjnego. Ale też ograniczenia działalności prezesów wielkich koncernów tak, żeby nie mogli się zajmować dofinansowaniem interesów partii rządzącej czy jej bezpośredniego zaplecza ani - co oczywiste - swoich prywatnych już zamierzeń. Ze sprawy Obajtka nie powinniśmy wyjść wyłącznie z głębokim poczuciem moralnego oburzenia, bo ono, chociaż szczere, wcale nie wystarczy, nie tego od nas ludzie oczekują. Majątek wszystkich Polaków, przez pokolenia wypracowany, wymaga skutecznej ochrony. W sieci czytam dowcipy: "przychodzi Obajtek do CBA a CBA też Obajtek". Cała ta sprawa to nie tylko opowieść o ludzkiej chciwości. Rodzi się pytanie, gdzie wszystie służby były, dlaczego choćby nawet tylko na użytek ugrupowania rządzącego nie sprawdziły kandydata na stanowisko tak kluczowe jak prezesura Orlenu. Powinien być prześwietlony... jak piętnaście żon cesarza...
- Najgroźniejszy wątek, jaki się w sprawie Orlenu i jego przekształceń pojawia, wcale nie prywaty dotyczy ani prezesowskich interesów. Czy podziela Pan obawę, że ponieważ Orlen łącząc się z Lotosem musi pozbyć się 30 proc jego akcji, jak nakazują regulacje unijne, może stać się tak, że najpierw kupi je na przykład węgierski MOL, czego zablokować się nie da, bo to przecież firma z Unii Europejskiej, ale potem wszystko, co kupili Węgrzy sprzedadzą kapitałowi rosyjskiemu i to państwowemu? Trzeba się tego bać?
- Dostrzegam niestety takie zagrożenie. Trzeba brać pod uwagę negatywne następstwa finansowe oraz złe skutki dla bezpieczeństwa energetycznego kraju obecnych działań wokół największego koncernu paliwowego w Polsce. Później nieodzowne okaże się szukanie prawnych sposobów powstrzymania niebezpiecznych tendencji. Sam fakt, że ten niepokój się pojawia, dowodzi, z jakimi amatorami mamy do czynienia: uwłaszczyli się na państwowym, ale ani nie chcieli ani nie potrafili o ten wspólnie wypracowany majątek zadbać.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie