
Jarosław Kaczyński, decydując się na zatrzymanie dawnego wicepremiera swojego rządu, kierował się racjami politycznymi a nie antykorupcyjnymi: wskazują na to termin oraz sposób przeprowadzenia całej operacji.
Adwokat rodziny Tusków, Radosława Sikorskiego oraz wielu innych polityków Platformy Obywatelskiej Roman Giertych zatrzymany został w sposób nie tylko ostentacyjny ale wręcz demonstracyjny w chwili, gdy wychodził z gmachu sądów. W dniu przeprowadzenia akcji w Polsce zanotowano kolejny rekord zachorowań na koronawirusa, zaś dzień wcześniej w głosowaniu nad piątką Kaczyńskiego (nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt) dyscyplinę złamało siedmiu senatorów PiS. Partia rządząca miała więc od czego odwracać uwagę, krytykowana masowo zarówno za nieudolność w zwalczaniu COVID-19 jak forsowanie rozwiązań niekorzystnych dla wsi, gdzie notuje najwyższe poparcie (likwidacja farm zwierząt futerkowych wraz z co najmniej 9,5 tys miejsc prac oraz zakaz uboju rytualnego bydła). W dodatku Giertych, zamożny (niedawno nabył posiadłość we Włoszech) i arogancki w codziennych kontaktach nie budzi sympatii Polaków: gdy odchodził ze stanowisk wicepremiera i ministra edukacji cieszył się zaufaniem 13 proc z nas, zaś 70 proc rodaków deklarowało wobec niego nieufność.
Sprawę Romana Giertycha rządzący powiązali z postaciami największych polskich oligarchów: miał uczestniczyć w wyprowadzeniu pieniędzy ze spółki Polnord, czego beneficjentem byłby Ryszard Krauze, wieloletni szef Prokomu. Skomplikowany mechanizm wiązał się z fikcyjną refundacją przez miasto kosztów instalacji do odprowadzania deszczówki z osiedla Miasteczko Wilanów, co nie miało miejsca, ale zostało zaksięgowane. Zatrzymano zaś mecenasa w przeddzień posiedzenia aresztowego w sprawie Leszka Czarneckiego, innego rodzimego miliardera i celebrytę, męża najsłynniejszej prezenterki telewizyjnej Jolanty Pieńkowskiej. Stąd obawy o naruszenie tajemnicy adwokackiej przy okazji przeszukań w kancelarii i domu - z rozmysłem albo z pośpiechu wywołanego populistyczną gorliwością.
Ludzie Kaczyńskiego (który od niedawna jako wicepremier oficjalnie nadzoruje resorty siłowe) zatrzymali jednak w osobie Giertycha nie tylko oponenta prezesa PiS, ale jego dawnego zastępcę w rządzie.
Jako czołowy polityk Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych w latach 2006-7 pozostawał w gabinetach Kazimierza Marcinkiewicza oraz Jarosława Kaczyńskiego wicepremierem i ministrem edukacji. Nauczycielom dał się we znaki zapowiedzią zmian kanonu lektur, do którego chciał włączyć m.in. dzieła Jana Dobraczyńskiego, w stanie wojennym lidera popierającego władzę Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Jako minister Giertych rozważał ograniczenie koedukacji w nauczaniu, na początek w istniejących wtedy jeszcze gimnazjach, co miało przeciwdziałać... przemocy w szkole. Pomysłów swoich nie wprowadził, bo koalicja i rząd rychło upadły, za sprawą koordynowanej przez Mariusza Kamińskiego wtedy szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego operacji przeciw innemu wicepremierowi Andrzejowi Lepperowi z Samoobrony, mającej udowodnić, że jest on łapówkarzem. Gdy wszystko się wydało - Kaczyński zdecydował się na przedterminowe wybory. Teraz po 13 latach ten sam Mariusz Kamiński stał się wykonawcą kolejnej akcji, tym razem przeciw Giertychowi. Wymierzona jest zarazem w środowisko polskiej palestry. Znanych adwokatów ekipa PiS dotychczas nie zatrzymywała. Miary symbolu nabiera fakt, że pełnomocnikiem Giertycha został teraz Jakub Wende, syn wieloletniego obrońcy w procesach politycznych PRL Edwarda Wendego, pod koniec życia sprawującego mandat parlamentarzysty wolnej Polski.
Pomysłodawcą realizacji wobec Giertycha, jak mówią o takich akcjach służby specjalne, z pewnością pozostaje Kamiński szef resortu spraw wewnętrznych a nie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, którego wpływy po próbie buntu przeciw Kaczyńskiemu w kwestii ustawy o ochronie zwierząt (przegranej) oraz bezkarności urzędniczej (wygranej, bo ją wycofano) osłabły tak, że z trudem obronił swoją pozycję w rządzie. Teraz to inni politycy próbują pokazać, że są od Ziobry twardsi.
Uderzający okazuje się humanitarny aspekt całej sprawy. Giertych zasłabł w trakcie przeszukania. Stało się to w łazience i w obecności funkcjonariusza CBA, co w oczywisty sposób nasuwa analogie ze sprawą byłej minister Barbary Blidy, która wedle oficjalnej budzącej liczne wątpliwości wersji (kwestionowanej m.in. w filmie Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego "Wszystkie ręce umyte") miała zastrzelić się właśnie w łazience i na oczach funkcjonariuszki w trakcie najścia służb na jej dom. Wtedy również decydentami pozostawały te same osoby: premier Kaczyński, szef CBA Kamiński oraz minister Ziobro. Odwiezionemu do szpitala Giertychowi zarzuty przedstawiono, gdy znajdował się w stanie, wykluczającym legalność tej czynności. Na razie wolność byłego wicepremiera gwarantuje już wpłacone poręczenie majątkowe w wysokości 5 mln zł. Choćby ten aspekt - jak również zmienność przekonań Giertycha, ewoluującego przez lata od udziału w rządzie z PiS do roli dyżurnego krytyka tej partii i adwokata wielu polityków PO oraz kandydata tej partii do Senatu, zresztą nieudanego - wszystko to pomimo dramatycznych okoliczności zatrzymania i politycznych motywacji afery raczej nie sprzyja budzeniu współczucia dla losu byłego wicepremiera ze strony przeciętnego Polaka. Monitorowanie rozwoju jego sprawy z pewnością jednak okaże się przydatne dla oceny praworządności w Polsce. Oprócz domniemanego naruszenia tajemnicy adwokackiej najwięcej obaw budzą oświadczenia przedstawicieli władzy w tym zwierzchników służb specjalnych (Maciej Wąsik), że Giertych symulował omdlenie - zwłaszcza, że nie są oni lekarzami.
O winie i niewinności rozstrzyga sąd, do tego czasu również w wypadku Giertycha trzeba zakładać tę drugą i wszystko co zdarzy się w tej sprawie śledzić z równą uwagą, z jaką pisowskie służby w ostatnich miesiącach kroczyły za mecenasem.
FOT: Twitter Roman Giertych
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie