
Publiczna i niczym nie wymuszona, bo konferencję sam zwołał nie reagując na żadne konkretne wydarzenie, deklaracja Jarosława Gowina, że w obecnym Sejmie większość do rządzenia może zapewniać wyłącznie Zjednoczona Prawica a alternatywę stanowią wybory przed terminem oznaczałaby kres nadziei na przełamanie hegemonii PiS bez tych ostatnich, gdyby... autor tych słów nie był znany wcześniej z tego, że czasem głosuje za, ale nie cieszy się i nie klaszcze.
Daleko oczywiście Gowinowi do nieżyjącego już Bronisława Geremka, o którym mawiano, że gdy jest na schodach, to nie wiadomo, czy wchodzi czy schodzi - ale też paradoks polega na tym, że w polityce dawny szef znaku osiągnął już więcej niż renomowany historyk-mediewista i znawca Francoisa Villona. Geremek był tylko przewodniczącym klubu - nawet szefem macierzystej Unii Wolności został dopiero, gdy się już rozpadała - oraz długoletnim ministrem spraw zagranicznych, zaś Gowin funkcję zastępcy szefa rządu obejmował już dwa razy, pełni ją dalej pomimo próby puczu w jego Porozumieniu wspartej przez kierownictwo PiS, zaś ministerstwo jakim zarządza - rozwoju i pracy - pozostaje nie tylko prestiżowe ale i decyzyjne.
Wszystko to stanowi argument za tym, żeby wicepremiera Gowina nie lekceważyć nawet jeśli rozczarowuje nas to, co właśnie mówi. Zwłaszcza, że nie wiemy, jak długo jego deklaracje przetrwają.
Filozof z wykształcenia Jarosław Gowin inteligentniejszy niewątpliwie od całej czołówki PiS (gdzie jedynym mózgowcem pozostaje szczerze go zresztą nie znoszący przewodniczący klubu i wicemarszałek Sejmu prof. Ryszard Terlecki) zachowuje dla siebie rolę Sfinksa polskiej polityki. Nie wiemy również, co myśli Jarosław Kaczyński ale domyślamy się, że powodują nim własne kompleksy niedouczonego prawnika i żoliborskiego inteligenta z powodu fatalnych manier nie wpuszczanego na salony a przede wszystkim żądza władzy. O Gowinie - tak w sferze motywacji i zamierzeń jak działań - wiemy tylko tyle, na ile poznać się pozwoli.
Skupić się więc można na tym co bezsporne.
Da się Gowinowi uwierzyć, że przyspieszonych wyborów nie chce. Sondaże, jeśli Porozumienie mierzyły osobno, dawały tej kanapowej partii 2 proc poparcia. Tyle samo co Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry.
Konkluzja, że większości nie zbuduje się z opozycją stanowić może albo efekt nieudanych z nią rozmów - jednak z tego co wiemy, wynika, że partie antypisowskie skłonne były Gowinowi pozostawić swobodny wybór pomiędzy stanowiskiem marszałka Sejmu a premiera w wypadku przejęcia władzy bez skracania kadencji. Kaczyński mu tyle nie da. Coś jednak zaoferować musiał, skoro wicepremier składa korzystne dla niego deklaracje, nawet jeśli nie okażą się wiążące na zawsze.
Tym bardziej, że Gowin oficjalnie nie kryje niezadowolenia z powodu nie dotrzymania umowy koalicyjnej, bo tak traktuje pozostawienie w rządzie wiceministrów, którym Porozumienie cofnęło poparcie bo wcześniej opowiedzieli się za puczystami Adama Bielana, bezskutecznie próbującymi wysunąć spod Gowina jego kanapę. Nie przywrócił członkostwa tejże w Radzie Koalicji, co nie przeszkadza mu jednak w innej formule bez użycia tej nazwy spotykać się tak z Kaczyńskim jak ze Zbigniewem Ziobro. Publicznie - również w środę - Gowin zaznacza jednak, że skład rządu nie odzwierciedla umowy koalicyjnej. Skoro to powtarza, nie tej kwestii dotyczy rekompensata, jaką zaoferował mu Kaczyński.
Z drugiej strony Gowin nie widzący możliwości zbudowania większości bez PiS mówi prawdę. Potencjalni partnerzy z opozycji faulują się wzajemnie (podbieranie sobie posłów) i obniżają swoją rangę nijakością przekazu.
Tylko w ostatnim czasie PiS popełnił wszelkie możliwe błędy. Odpowiada za chaos z akcją szczepień. Nie przeciął żadnej z korupcyjnych afer. Powrócił do klechdy smoleńskiej a jasełka Antoniego Macierewicza ośmieszają całą formację w oczach umiarkowanej opinii. W równym stopniu szkodzi wizerunkowi PiS wypełzanie na wierzch postaci doszczętnie skompromitowanych a przedtem skrzętnie schowanych jak Joanna Lichocka. Jednak opozycja żadnego z tych mankamentów nie umie wykorzystać. Jej przekaz okazuje się jałowy.
Tymczasem starsi Polacy dostali trzynastą emeryturę, co interesuje ich bardziej niż donosy Lichockiej na Jana Pospieszalskiego. Zaniepokojeni trzecią falą zarazy COVID-19 ludzie co dzień oglądają w telewizji sprawozdającego rządowe działania samego Mateusza Morawieckiego, bez porównania sprawniejszego w roli spikera walki z pandemią, niż koordynatora akcji antywirusowej, a to zwykłego rodaka zajmuje bardziej niż brednie z tupo - lewych prezentacji Macierewicza.
Nastoje Polaków z oczywistych względów dalekie są od optymizmu - bo wciąż lękamy się o życie i zdrowie własne i najbliższych. Ale dramatycznego wyczekiwania wielkiej zmiany też nie widać, skoro nie wiadomo, kto miałby jej dokonać. Koalicja Obywatelska bez przywódcy czy Szymon Hołownia werbujący po jednym jej byłych posłów. Albo ludowcy co nie podnieśli się po klęsce Władysława Kosiniak-Kamysza w wyborach prezydenckich i Lewica mająca podobny problem po równie aptekarskim wyniku Roberta Biedronia.
Nie jest więc wykluczone, że Gowin nie zawarł jeszcze żadnego dealu z Kaczyńskim tylko w trybie oznajmującym mu przekazuje, że jest na to gotów: za to trafniej od innych odczytuje społeczne nastroje.
Fot: FB Jarosław Gowin
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie