
Wszystkie krokodyle leją łzy po Fąfarze, chociaż bardziej pasuje tu powiedzenie: nosił wilk razy kilka.
W zarządzie grupy medialnej Polska Press, którą państwowy Orlen kupił od niemieckiego koncernu medialnego na stanowisku członka zarządu odpowiedzialnego za prasę Pawła Fąfarę zastąpi Dorota Kania. Pokazuje to, jak krótką ławkę kadr mają wielcy gracze na polskim rynku: ograniczający swoją na nim rolę kapitał niemiecki oraz rosnący w siłę państwowy biznes medialny. 20 lat temu Fąfara przejął "Życie" po Tomaszu Wołku ale nie potrafił go utrzymać. Kania była skazana w pierwszej instancji za pożyczenie prawie ćwierć miliona złotych od teściowej Marka Dochnala, którego sprawę korupcyjną opisywała jako dziennikarka, potem w apelacji uniewinniona, aż wreszcie oskarżenie wycofano.
Zakup Polska Press przez państwowy koncern paliwowy Orlen stanowił flagową transakcję prezesa Daniela Obajtka, który cel: zapowiadaną przez PiS repolonizację prasy a faktyczne jej upaństwowienie, do którego rządzący przymierzali się w formie rodzącej groźbę konfrontacji ustawy o dekoncentracji mediów - zrealizował w formie pokojowej i rynkowej. Orlen kupił polską sieć mediów od koncernu z Pasawy. Nikt w Unii Europejskiej nie zabroni niemieckiemu właścicielowi sprzedać ani polskiemu koncernowi paliwowo-energetycznemu kupić. Nieoficjalnie wiadomo, że w grę wchodziła kwota 120 mln zł. Za sprawą tej transakcji i podobnych działań Obajtek zyskał sobie pozycję prymusa wśród szefów pisowskich spółek Skarbu Państwa. Rychło zaczęły się jednak jego kłopoty: ujawniono ogromny majątek osobisty prezesa nie znajdujący pokrycia w dochodach oraz kontakty z półświatkiem. Ujawnione "taśmy prawdy" dokumentowały, że szpetnie wyraża się nawet o osobach z rodziny. Obecnie Obajtek znajduje się w defensywie, chociaż funkcję wciąż pełni.
Kandydatem do zastąpienia Obajtka w fotelu prezesa Orlenu jest Paweł Borys, obecny szef Polskiego Funduszu Rozwoju, jeden z najbliższych i zaufanych współpracowników Mateusza Morawieckiego, związany z nim zawodowo tak blisko, że gdy ten został premierem - dziwiono się, że jego druh nie obejmuje posady wicepremiera ani chociaż ministra w którymś z resortów gospodarczych. Teraz okazuje się, ze względu na jaką rolę trzymano go tak długo w rezerwie. Na gospodarce się zna co przyznają nawet jego przeciwnicy. Podobnie jak sam Morawiecki, nie należy też do dawnego partyjnego zakonu pisowskiego, niewiele da się powiedzieć o jego przekonaniach, sporo za to o kompetencjach.
Zawirowania wokół Obajtka ani plan objęcia przez szefa PFR Borysa prezesury największego rodzimego "czebola" czyli upartyjnionego koncernu państwowego nie przeszkadzają jednak konsumowaniu efektów zawartej jeszcze w spokojniejszej chwili transakcji. Wiadomo, że prezes nie robił tego dla siebie lecz dla formacji pisowskiej, która go na stanowisko wyniosła i zapewne niebawem go zdejmie.
W zarządzie grupy Polska Press nastąpiła właśnie zmiana kadrowa dotycząca odpowiedzialności za segment redakcyjny. Pawła Fąfarę zastąpi Dorota Kania.
Oboje pozostają postaciami niezmiernie charakterystycznymi dla swoich środowisk. Ale też ich dotychczasowe kariery demaskują szczupłość zasobów kadrowych tych ostatnich. Lepszych widać nie znaleziono. Albo uznano, że za sprawą tego, co w życiu nabroili, okażą się bardziej elastyczni.
Paweł Fąfara od 20 lat kojarzy się nie z Axel Springerem ani Passauerem - chociaż pracował dla obu niemieckich koncernów medialnych w Polsce - ale z największą katastrofą na polskim rynku prasowym, jakim stał się upadek "Życia" po odejściu Tomasza Wołka. Dziennik był wówczas drugim pod względem powagi i opiniotwórczości graczem po "Gazecie Wyborczej". Reprezentował centroprawicową opinię publiczną i wydawało się, że będzie wychodzić wiecznie. Za rządów koalicji AWS-UW to od niego parlamentarni politycy zaczynali lekturę prasy, wiedząc, że pewnych wiadomości w "Wyborczej" nie znajdą, bo pozostają dla niej niedostępne lub niewygodne.
Gdy Leszek Balcerowicz postanowił, że w 2000 r. nie będzie się ubiegał o prezydenturę - co faktycznie przesądzało o zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego w pierwszej turze - ogłosił to w wywiadzie, jaki z nim dla "Życia" przeprowadziłem, wcale nie w teoretycznie mu bliższej ideowo "Gazecie Wyborczej".
To "Życie" piórem Jarosława Jakimczyka ogłaszało listy agentów rosyjskich pracujących pod przykrywką dyplomatów, których już po publikacji materiału rząd Jerzego Buzka wydalił z Polski. W gazecie Wołka rozkwitł talent dziennikarzy śledczych Wojciecha Czuchnowskiego i Bertolda Kittela, później znanych z innych mediów, czytelnicy podziwiali też talent reportażystki Agnieszki Sowy czy publicysty Rafała Grupińskiego czy erudycję dziennikarza sportowego Dariusza Tuzimka.
Jednak gdy Unia Wolności wystąpiła z koalicji a rządy AWS chylić się zaczęły ku upadkowi, zawodzili reklamodawcy a udziałowcy pisma wymogli na charyzmatycznym Tomaszu Wołku dymisję. Fotel po nim objął nie wyróżniający się niczym jego zastępca Fąfara, który zajmował się m.in. pilnowaniem by pracownicy spółki na czas wykonali obowiązkowe badania lekarskie. Od tego momentu datuje się nie mający precedensu po 1989 r. upadek "Życia".
Za Fąfary gazeta, wcześniej miarodajna i obiektywna, zmieniała poglądy tak szybko, że zaraz odrzucili ją czytelnicy. Nowych nie zyskała. Żurnalistki "Życia" pielgrzymowały do zagrody Andrzeja Leppera albo produkowały łzawe reportaże o Marku Borowskim (wtedy jeszcze w SLD). Za to w redakcji niebawem wyłączono telefony, bo nikt za nie na czas nie zapłacił. Drugi po "Wyborczej" tytuł na polskim rynku prasowym umierał stojąc.
W przeddzień Świąt Bożego Narodzenia 2001 r. nie bacząc na ich szczególny charakter i przesłanie ani na humanitarny aspekt podobnego procederu Fąfara przeprowadził czystkę w redakcji, pozbywając się dziennikarzy, którym nie odpowiadały przeskoki światopoglądowe cechujące linię gazety.
Teraz, w przedzień Wielkiej Nocy, dobrze płatny fotel w zarządzie grupy Polska Press stracił sam Fąfara. Nosił wilk razy kilka, powiada polskie przysłowie. Jest też inne w młodzieżowej wersji: oliwa sprawiedliwa. I wreszcie ludowe: jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.
Krokodyle łzy nad Fąfarą zamierzają wylewać - jak wiem z kuluarowych z nimi rozmów - bossowie spółki Agora wydającej "Gazetę Wyborczą". Też sobie bohatera znaleźli. Można im wypomnieć, jak przed dwudziestu laty wbrew zasadom uczciwej konkurencji i ogólnoludzkiej przyzwoitości publicznie radowali się z upadku "Życia". Teraz koło się zamyka.
Fąfarę w zarządzie zastąpi Dorota Kania. Też chciałoby się powiedzieć, że na biednego nie trafiło.
Ulubienica PiS przed kilkunastu laty nie tylko pisała o sprawie aferzysty Marka Dochnala ale zaprzyjaźniła się z jego rodziną. Pożyczyła od jego teściowej 245 tys zł. Ponieważ miały temu towarzyszyć obietnice poprawy jego losu, sąd uznał to za płatną protekcję i skazał Kanię w pierwszej instancji. W apelacji została uniewinniona. Wkrótce zresztą zadbano o to, żeby sprawa nie miała dalszego biegu. W odróżnieniu od kariery Kani. Sam Obajtek, inny bohater tej historii, mógł liczyć na podobnie korzystne dla siebie zabiegi, z wycofaniem z sądu aktu oskarżenia w swojej sprawie włącznie.
Cała sekwencja zmian związanych z Polska Press pokazuje marność, miałkość i małość środowisk pretendujących do wywierania kluczowego wpływu na media w kraju: zarówno niemieckich koncernów prasowych jak rodzimych "czeboli". Zaś towarzysząca im narracja wydaje się zapożyczona z seriali dla kucharek. Zbędne są epistoły o wolności prasy, kiedy jeden cwaniak zastępuje drugiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Naprawdę wszędzie będziecie widzieli podstęp? To jest nie tylko moje zdanie ale ten temat z tym typem staje się już naprawdę nudny. Znajdźcie coś innego co zainteresuje ludzi na dłużej
Ja rozumiem, że ludzie będą jeszcze długo jeździć po tym Obajtku, ale naprawdę temat staje się już po prostu nudny. Ludzie jemu zazdroszczą to myślą że dowalą jemu z każdej możliwej strony, a tutaj zonk tak naprawdę