
Władzy udało się odwrócić uwagę od najważniejszego tematu, jakim pozostaje ograniczenie zabiegów planowanych w szpitalach, bo miejsca potrzebne są dla pacjentów z COVID-19. Pokazuje to, że rząd nie radzi sobie z pandemią. Jednak jego rzecznik Piotr Mueller zarzucił opozycji, że dąży do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej, bo Koalicja Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe odmówiły blankietowego poparcia dla Funduszu Odbudowy, a ich głosy mogą okazać się niezbędne, jeśli przeciw opowie się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.
Cała ta układanka pokazuje, że gdy tylko władza popełnia błędy, opozycji natychmiast... trafiają się jeszcze gorsze.
Nie idzie przecież o sprawy skomplikowane, lecz o prawo do opieki zdrowotnej, jakie obowiązująca Konstytucja gwarantuje każdemu obywatelowi Polski.
Decyzja ministra zdrowia Adama Niedzielskiego i okólnik Narodowego Funduszu Zdrowia przewidują jednak odkładanie zabiegów planowanych, po to, żeby zachować łóżka szpitalne dla chorych na COVID-19. Trwa właśnie trzecia fala pandemii.
W istocie jednak smutny rekord najwyższej od czasów wojny śmiertelności pobity w ostatnich miesiącach ubiegłego roku nie wynikał bezpośrednio z liczby zgonów na COVID-19 (chociaż od początku pandemia pochłonęła już w Polsce 45 tys istnień ludzkich) lecz z zaniedbań wobec innych chorych, spowodowanych skupieniem uwagi i logistyki całej służby zdrowia na walce z pandemią. Tymczasem odkąd w Polsce pojawił się wirus z Wuhan, nie zmniejszyła się wcale liczba pacjentów cierpiących na choroby układu krążenia czy nowotworowe.
Wytyczne Niedzielskiego jasno pokazują, że władza przedkłada działania spektakularne (szpitale na przerobionych stadionach i w halach wystawowych) nad systemowe, a biurokracja medyczna wykazuje się rażącą bezdusznością.
Podczas jednej z kampanii Janusz Korwin-Mikke opowiadał wyborcom:
- Jak ktoś zemdleje, zawsze słyszę jak wołają: "lekarza!" ale... nigdy "służby zdrowia!".
Działania ministerstwa napiętnował we wtorek jako groźne dla pacjentów marszałek Senatu Tomasz Grodzki, wskazując na ich możliwe złe skutki. Z zawodu Grodzki jest lekarzem renomowanym chirurgiem.
- Zabiegi planowane są zawsze bezpieczniejsze, niż przeprowadzane w trybie ostrym - podkreślił prof. Grodzki. Podawał ze swadą medyka konkretne przykłady: planowany zabieg pęcherzyka żółciowego zażegna niebezpieczeństwo, ale jego odłożenie może poskutkować pojawieniem się ropy lub żółtaczką.
Jednak po południu we wtorek komentatorzy mówili już o czym innym. Rządowi udało się znów odwrócić uwagę od głównego problemu, za sprawą zręczności medialnej rzecznika Piotra Muellera.
Najpierw jednak liderzy Koalicji Obywatelskiej Borys Budka oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz na wspólnej konferencji prasowej zażądali konkretów i dodatkowego posiedzenia Sejmu w sprawie unijnego Funduszu Odbudowy, z którego Polska ma skorzystać. Zastrzegli, że nie poprą go w ciemno. Temat stanowił zaskoczenie, bo gdy zwołano konferencję, obserwatorzy spodziewali się raczej zapowiedzi zgłoszenia wspólnego dla obu formacji kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich: w poprzednim rozdaniu bowiem KO razem z Lewicą poparła mec. Zuzannę Rudzińską-Bluszcz a PSL wraz z Konfederacją prof. Roberta Gwiazdowskiego. Oboje w Sejmie przegrali z pretendentem z PiS Piotrem Wawrzykiem, którego jednak zastopował Senat. Tym samym nie wybrano nikogo. Jeszcze bardziej celowy okazałby się wspólny protest przeciw wstrzymaniu w szpitalach zabiegów planowanych, bo to i ciężki bład władzy i oczywisty temat dnia. Tego jednak zabrakło.
- Przy takiej opozycji PiS może być pewien trzeciej kadencji - podsumował później w kuluarach jeden z czołowych dziennikarzy telewizyjnych.
Rzeczywiście władza skorzystała z okazji, by temat dnia zmienić na bardziej dla siebie dogodny.
Dwie godziny później swój briefing zwołał również w gmachu Sejmu rzecznik rządu Piotr Mueller. Obwinił opozycję, że dąży do PolExitu, czyli wyprowadzenia nas z Unii Europejskiej, bo do tego może się sprowadzać brak poparcia dla Funduszu a tym samym budżetu unijnego.
W istocie w tej akurat sprawie rząd i PiS nie tylko potrzebują głosów opozycji, ale mogą się one okazać niezbędne, bo władza nie uzyska większości jeśli przeciw zagłosują stanowiący część ich klubu posłowie Solidarnej Polski. Na kaptowanie przyjdzie jeszcze jednak czas. Na razie władza wygrała w rywalizacji o to, czyja narracja okaże się mocniejsza. Kolejny briefing zwołała Koalicja Obywatelska, jej rzecznik Jan Grabiec zbijał zarzuty rządzących. Ale zgodnie z medialną zasadą "jeden dzień - jeden przekaz" to oni mają ostatnie słowo.
Gdyby władza pozostawała równie skuteczna w walce z pandemią jak w przekazach propagandowych, Polacy mogliby być spokojni o zdrowie własne i najbliższych. Wszyscy jednak wiemy, że tak nie jest. Gra pozorów trwa, a telewizyjne zwycięstwa rządzących okazują się pyrrusowe.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie