
Nie mamy jeszcze pieniędzy z Unii Europejskiej na odbudowę po pandemii, mamy za to nową koalicję: Lewicy z Prawem i Sprawiedliwością.
Lewica, która zaledwie dwa lata temu do eurowyborów poszła ze wspólną listą z Platformą Obywatelską i Polskim Stronnictwem Ludowym jako Koalicja Europejska obecnie, też z proeuropejskim uzasadnieniem porozumiała się z rządzącym Prawem i Sprawiedliwością. Umożliwi to przyjęcie Funduszu Odbudowy nawet jeśli stanowiąca część klubu PiS kanapowa Solidarna Polska zagłosuje przeciw.
Jeśli ktoś wcześniej uwierzył, że wywodząca się z rządzącej po dyktatorsku Polską w latach 1948-89 Lewica (wcześniej występująca pod szyldami Socjaldemokracji RP oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej) szczerze przywiązała się do pluralizmu i zamierza bronić praworządności, wolnych mediów i sądów, praw kobiet i mniejszości - ma namacalny dowód, że stało się inaczej.
Po historycznej transakcji za sprawą której dawny radykał z podziemnej antykomunistycznej Solidarności Walczącej Grzegorz Schetyna wtedy jeszcze szef PO wprowadził ze wspólnej listy do europarlamentu dawnego sekretarza KC PZPR Leszka Millera - nadszedł czas na kolejną licytację i partnerem Włodzimierza Czarzastego stał się Jarosław Kaczyński.
Symptomy kolaboracji Lewicy z PiS pojawiały się od co najmniej ćwierćwiecza, w fazie przejmowania TVP przez SLD, gdy premierem był Włodzimierz Cimoszewicz a prezydentem Aleksander Kwaśniewski nadgorliwym realizatorem polityki postkomunistów w Wiadomościach TVP stał się Jacek Maziarski, wcześniej prawa ręka Jarosława Kaczyńskiego w pierwszej jego partii władzy: Porozumieniu Centrum, gdzie był nawet sekretarzem generalnym. Gdy z kolei PiS doszło do władzy kraju, symbolem stała się kariera jaką u boku Kaczyńskiego rozwinął dawny prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz oskarżający wtedy antykomunistyczną opozycję, a teraz stający się twarzą tego, co rządzący nazwali reformą wymiaru sprawiedliwości: najpierw w Sejmie teraz w Trybunale Konstytucyjnym. Ze studia pisowskiej TVP, której prezesuje Jacek Kurski niemal nie wychodzi jako komentator dawny sekretarz KC PZPR Marek Król. Gwiazdeczką "programów gadanych" reżimowej telewizji stała się niedawna kandydatka Millera na prezydenta Magdalena Ogórek czasem występująca wspólnie z Jackiem Łęskim, co jeszcze przed ćwierćwieczem udowadniał, że Kwaśniewski spędzał wakacje z rosyjskim agentem Ałganowem. Potem jednak Łęski, obecna telewizyjna męska odmiana lalki Barbie prawicy upodobniająca się coraz bardziej do Tomasza Lisa, obsługującego lewą stronę sceny do momentu w którym żadna już z istniejących u nas telewizji go nie chciała - w każdym razie antykomunista i niedawny demaskator Kwaśniewskiego stał się twarzą robiącego interesy w Polsce rosyjskojęzycznego konsorcjum z Donbasu. Teraz znów ustawia pisowską opinię z ekranu. Podobnie Danuta Holecka, niegdyś twarz telewizji Roberta Kwiatkowskiego jako prezenterka głównego wydania Wiadomości renesans kariery przeżywa za Kurskiego, porównywana z powodu zaangażowania do spikerki rządowej stacji północnokoreańskiej. Wszystko to personalia, ale Kaczyńskiego z Czarzastym i innymi dawnymi towarzyszami z PZPR łączy sposób myślenia o państwie. Wychowany w gomułkowskim PRL, do czterdziestki nie wyjeżdżający za granicę, marny prawnik i jeszcze słabszy naukowiec, za sprawdzone uznaje wzorce z tamtego czasu. Przykładem powrót od znanego z PRL systemu edukacji "osiem plus cztery" z równoczesną likwidacją gimnazjów, które całkiem niedawno wprowadzono w imię powrotu do tradycji międzywojennej oraz upodobnienia polskiej oświaty do modelu z najzamożniejszych krajów.
Zawierając parlamentarną chociaż jeszcze nie rządową koalicję z postkomunistami (bo też żadna z nich lewica) Kaczyński legalizuje to, co i tak robił od dawna. Czarzasty zaś pokazuje, że innej niż transakcyjna polityki jego formacja prowadzić nie będzie.
Pamiętamy dialog z "Psów" Władysława Pasikowskiego.
- Na pohybel czarnym...
- I czerwonym.
- Na pohybel wszystkim.
- I za to mogę wypić.
Kiedyś taką postawę - pierwszy opisał ją wielki rosyjski prozaik Iwan Turgieniew - nazywano nihilizmem. Okazało się, że trzydzieści lat paplaniny po obu stronach - o moralnej rewolucji i zadośćuczynieniu dla pokrzywdzonych przez PRL ze strony Kaczyńskiego oraz o neofickiej obronie demokracji i równościowych wartości przez Czarzastego i jego protoplastów, śmiało można, jak po raz kolejny w naszej historii, odkreślić grubą kreską. I zacząć dzielić łupy.
Nawet Europa chociaż światła i demokratyczna nic nie będzie miała przeciw temu porozumieniu, bo przecież zadba ono o swoje pieniądze ale przy okazji jako nowa większość zagwarantuje też, że nikt nie zaszkodzi tym wspólnym.
Czarzasty w miejsce Ziobry - jeszcze niedawno byłby to greps, ale kolejne zawirowania zmuszają nas do przetrawienia również kategorii powagi i żartu. Ta koalicja nie opiera się na zaufaniu ani wspólnych doświadczeniach i być może dlatego długo potrwa, o stanowiska też się nie pokłóci, bo nie je dzieli przecież, tylko pieniądze europejskiego podatnika, których przecież sama nie zarobiła.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie