
W sprawie wyboru nowego Rzecznika Praw Obywatelskich żaden kompromis się nie rysuje. W interesie PiS pozostaje przedłużanie związanych z tym procedur. Rządzący zgłaszają wiceministra spraw zagranicznych i posła Piotra Wawrzyka: nawet jak na krótką ławkę kadr PiS nie jest to mocny kandydat. Koalicja Obywatelska upiera się przy zgłoszonej przez Lewicę mec. Zuzannie Rudzińskiej-Bluszcz, która już dwa razy nie uzyskała większości. Kandydatem Polskiego Stronnictwa Ludowego i Konfederacji został prof. Robert Gwiazdowski.
Rzecznika Praw Obywatelskich wybiera Sejm ale w porozumieniu z Senatem. W tej kadencji większość w izbie poselskiej zachowuje PiS, zaś w izbie refleksji zdobyła ją opozycja demokratyczna, bo tworzące ją partie uzgodniły, że wystawią wspólnych kandydatów, co zapobiegło rozbijaniu głosów sobie nawzajem. W tej sytuacji wybór nowego Rzecznika okazuje się krańcowo trudny. Stałby się możliwy, gdyby pojawił się kompromisowy kandydat, takiego jednak nie widać. Do momentu wyłonienia następcy funkcję tę pełni Adam Bodnar, którego kadencję przedłużono, chociaż powinna się już zakończyć. W interesie PiS nie jest wzmacnianie instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich. Krytycznego wobec władzy Bodnara łatwiej atakować, gdy wskazuje się, że ma słaby, bo wynikający wyłącznie z prolongaty mandat. Wielu polityków opozycji i ekspertów obawia się, że rządzący dążyć będą do przedłużania związanego z wyborem jego następcy pata, bo po pierwsze w tej sytuacji kłopoty mają inni (cała gra z tym związana wzmacnia podziały w opozycji), po drugie w przyszłości można będzie pomyśleć u wygaszeniu urzędu RPO z udziałem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który nawet dla trudniejszych spraw znajdował już proste wykładnie.
Dlatego PiS nie eksponuje swojego kandydata Piotra Wawrzyka, godząc się zapewne, że... wcale nie musi okazać się ostatnim pretendentem do objęcia tego stanowiska.
Koalicja Obywatelska zgłasza pretensje do PSL, że wspólnie z Konfederacją poszukała nowego kandydata, poprzednio wspierając Rudzińską-Bluszcz - ale dwa podejścia prawniczki z biura RPO do tej funkcji okazały się nieudane, bo zablokowała ją większośc pisowska w Sejmie. Symboliczne okazało się oczekiwanie kandydatki na debatę na jej temat, kiedy to usiadła na podłodze w sejmowym korytarzu, bo nikt z gospodarzy gmachu nie zadbał o krzesło. Pracuje u Bodnara i gwarantuje kontynuację jego sposobu sprawowania urzędu: rzecznik dbał o prawa środowisk mniejszości, oprotestowywał m.in. uchwały samorządów o strefach wolnych od LGBT, rzadziej czy przynajmniej mniej spektakularnie ujmował się za przedsiębiorcami nękanymi przez rządowe służby. Nie stał się też frontmanem nawet w okresie masowych demonstracji ulicznych przeciw rządom PiS. W czasie pandemii starał się jednak reagować na wydawane przez władzę przepisy, naruszające prawa obywateli.
Liberał prof. Robert Gwiazdowski, znawca i praktyk gospodarki oraz rozpoznawalny powszechnie komentator cieszy się poparciem Centrum Adama Smitha, kierowanego przez Andrzeja Sadowskiego, podczas gdy Rudzińską-Bluszcz obstawiają liczne organizacje pozarządowe. Pojawia się jednak pytanie, na ile Gwiazowwski nadaje się na urzędnika, skoro opowiadał się przeciw przyjęciu obowiązującej Konstytucji i nie wierzy w ZUS. Trudniej za to podważyć szczerość jego deklaracji, że będzie bronił praw przedsiębiorców, bo na tym się za. Jednak jego poprzednie wejście do polityki, przed wyborami europejskimi, okazało się nieudane.
Z kolei mec. Rudzińska-Bluszcz jako lewicowa kandydatka budzi rezerwę wśród konserwatywnej części klubu PO-KO, która i tak czuje się lekceważona i niedowartościowana. Już przy wyborze Bodnara trzeba było wielu senatorów Platformy do niego przekonywać i nie w każdym wypadku się to udało.
Niby poparł Rudzińską-Bluszcz Ruch Polska 2050 Szymona Hołowni, ale ogłosił to nie sam założyciel, tylko Michał Kobosko, co znamionuje pewien dystans.
Czeka nas więc długa przeprawa, zapewne bez rozstrzygnięcia.
Paradoks, związany z funkcją Rzecznika Praw Obywatelskich polega na tym, że traci ona prestiż, gdy okazuje się ona najbardziej potrzebna - ze względu zarówno na konieczność ochrony obywateli przed samowolą urzędników w czasie pandemii, kiedy akty prawne powstają szybko i w kiepskiej formie, jak też z powodu postępowania funkcjonariuszy państwowych wobec uczestników opozycyjnych demonstracji. Politycy również opozycyjni grzebią rangę RPO, bo nie potrafią się oderwać od partyjnych kanonów myślenia. Rządzącym zaś... bardzo to na rękę.
Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich ustanowiono jeszcze za czasów PRL w 1987 r. Jak żartowano przy okazji prezentacji kandydatury prof. Gwiazdowskiego - władzy zależało wtedy, żeby pokrzywdzeni nie przychodzili po pomoc do komitetów partyjnych, więc nową funkcję utworzyli, żeby było ich dokąd odsyłać. W istocie ekipa gen. Wojciecha Jaruzelskiego starała się na Zachodzie wytworzyć wrażenie, że dba o praworządność, stąd powołanie polskiego ombudsmana. Z dniem 1 stycznia 1988 r. została nim prof. Ewa Łętowska. Cieszyła się sporą popularnością. Jej następca prof. Tadeusz Zieliński próbował uczynić użytek z wysokiej pozycji w rankingach zaufania i wystartował w 1995 r. w wyborach prezydenckich, ale zajął dopiero szóste miejsce z poparciem Unii Pracy i niespełna 4 proc wyborców. Potem został ministrem w rządzie SLD-PSL. W obecnej stawce przyszłych ministrów ani kandydatów na prezydenta... raczej nie widać. Martwi co innego: erozja wszystkiego, co z tą funkcją się wiąże, akurat w sytuacji, gdy w dziedzinie praw obywatelskich tak wiele jest w Polsce do zrobienia...
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie